Lubisz filmy po których masz umysł pełen pytań? Teraz nie musisz odpowiadać sobie na te pytania sam! Zapraszamy na wieczory w Terapeutycznej, podczas których oglądać będziemy filmy o charakterze
Może nie każdy lubi podróżować – nocować pod namiotem, gubić się w miastach czy moknąć w górach – ale każdy lubi oglądać filmy drogi. Niebawem naszą codzienność zachlapie jesienna szaruga, dlatego proponujemy Wam ranking naszych ulubionych obrazów – abyście nie nudzili się w deszczowe wieczory! Easy rider (reż. Dennis Hopper). Klasyk nad klasykami, który mimo prawie czterdziestu lat na karku, wciąż deklasuje klimatem, na który składają się: rzeczywistość Ameryki lat sześćdziesiątych z hippisami i Mardi Gras, rockowa muzyka z nieśmiertelnym „Born to be wild” na czele, a także aktorski warsztat Dennisa Hoppera, Petera Fondy i Jacka Nicholsona. Ten ostatni, choć pojawia się tylko epizodycznie, kradnie każdą chwilę, w której jest na ekranie. Fabuła jest prosta – dwóch motocyklistów podróżuje z Kalifornii na Florydę z kiesami wypełnionymi kokainą. Po drodze spotykają całą plejadę postaci charakterystycznych dla Ameryki sprzed pół wieku – od butnych biznesmenów, przez hipisów, aż po rednecków. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami. Choć film powstawał w przydomowym warsztacie, zdobył główną nagrodę w Cannes w 1969 roku, a także zgarnął cały szereg nominacji do Oscarów. Ocena: 5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Into the wild (reż. Sean Penn). Choć jest to film z 2007 roku, można śmiało powiedzieć, że już jest klasykiem. Sean Penn przeniósł na taśmę filmową dziennikarskie dochodzenie Jona Krakauera i jak na wielkich ludzi kina przystało, nie zawahał się okroić książkowy pierwowzór do potrzeb srebrnego ekranu. Historia Chrisa McCandlessa, absolwenta czołowego uniwersytetu, który rzuca wszystko, co dotychczas osiągnął i wyrusza przed siebie w poszukiwaniu sensu życia. Największą siłą filmu jest jego wiarygodność – Chris jest prawdziwą postacią, która po sportretowaniu przez Krakauera, a później Penna inspiruje kolejne pokolenia nie tyle podróżników, co po prostu zwyczajnych ludzi, którzy buntują się przeciw pogoni za pieniędzmi, społecznym i ekonomicznym nierównościom. W główną rolę świetnie wczuł się Emile Hirsch, który po współpracy z Pennem (wystąpił również w Obywatelu Milku) zaginął w odmętach Hollywoodu. Aha, i jeszcze jedno – „Into the wild” jest przykładem filmu, który nie psuje przyjemności z późniejszej lektury książki, a wszystko za sprawą drugiego wątku – ekstremalnych wyczynów Krakauera – które znajdziemy w książkowym pierwowzorze. Ocena: 5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Tamten świat samobójców (reż. Goran Dukić). Film, którego siła tkwi w zgrabnym scenariuszu opartym na opowiadaniu „Kolonie Knellera” popularnego izraelskiego pisarza Etgara Kereta. Już sam koncept – rozgrywanie akcji w świecie, do którego po udanej próbie trafiają samobójcy – intryguje, a zarazem jest istną kopalnią absurdalnych sytuacji. Główną osią fabuły jest poszukiwanie przez trzydziestoletniego Zię swojej byłej narzeczonej, która podobno też popełniła samobójstwo i wałęsa się gdzieś po tym alternatywnym świecie – usłyszawszy o tym, Zia wsiada w samochód i wraz z kumplem, a później również przypadkową autostopowiczką, przemierzają bezdroża tamtego świata samobójców (w tej roli amerykańskie bezdroża Teksasu i Arizony). Klimat dopełnia świetnie dobrana muzyka, z fantastycznym kawałkiem Gogola Bordello „Through the roof ‚n’ underground”. Choć nie jest to wybitne kino – ani pod względem scenariuszowym, ani aktorskim – jest to film, na którym rozchmurzy się nawet największy smutas. Gdybym miał zrecenzować go w jednym zdaniu, napisałbym: „Zach Braff w wydaniu gatunkowym, czyli wtłoczony w schemat, ale wciąż z właściwą sobie iskrą.” Ocena: 3,5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Inaczej niż w raju (reż. Jim Jarmusch). Historia o tyle nam Polakom bliska, że główna bohaterka Eva jest nastolatką zza żelaznej kurtyny (a konkretnie z Węgier). Po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych lat 80. Dziewczyna przeżywa rozczarowanie światem, który miał okazać się lepszy. Widząc jej żmudną pracę w budce z hot-dogami, jej kuzyn stwierdza w pewnym momencie: „To zabawne, że przyjechałaś, żeby poznać coś nowego, a tutaj jest tak samo”. W końcu wraz z nim i jego kumplem wyruszają w podróż z Cleveland na Florydę, w trakcie której Jarmusch odsłania przed Evą kolejne ciemne oblicza Ameryki – hazard czy narkotyki. W warstwie wizualnej i warsztatowej film jest bardzo surowy, ale dzięki temu tylko zyskuje, przede wszystkim na wiarygodności. Warto dodać, że Jarmusch zdobył z tym obrazem nagrodę dla najlepszego debiutu w Cannes w 1984 roku. Ocena: 4,5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Truposz (reż. Jim Jarmusch). Motyw drogi jest jednym z najczęściej wykorzystywanych schematów przez amerykańskiego filmowca i trzeba mu oddać, że potrafi to robić jak mało kto. „Truposz” jest filmem ucieczki osadzonym w westernowym klimacie – główny bohater, w którego wcielił się Johnny Depp, w wyniku nieporozumienia jest zmuszony ukrywać się przed prawem, ponieważ za jego głowę wyznaczono niemałą nagrodę. Pomaga mu w tym bezimienny Indianin, którego spotyka na początku filmu. Fabuła jest w tym przypadku tylko pretekstem do pokazania indiańskiej kultury, którą Jarmusch sportretował wyjątkowo wiernie – rdzenni mieszkańcy Ameryki zauważyli, że reżyser poczynił rozróżnienia między poszczególnymi plemionami, a część z dialogów pozostawił w indiańskich dialektach. „Truposz” dość przewrotnie pokazuje również tragiczne losy Indian, ale w tym przypadku to główny bohater, gringo Blake, a nie czerwonoskóry kompan, jest obiektem obławy. Film okazał się finansową klapą, ale to w końcu Jarmusch – on nie patrzy na box office, on kombinuje, jak zaskoczyć widza. Kino drogi w najlepszym wydaniu. Ocena: 4,5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Blue Highway (reż. Kyle Smith). O czym właściwie jest ten film? Z takim pytaniem, łomoczącym gdzieś z tyłu głowy, opuszczałem kinową salę po seansie w ramach tegorocznego Transatlantyku. Para przyjaciół wyrusza wszak w podroż przez Stany Zjednoczone szlakiem miejsc ze swoich ulubionych filmów. Po drodze robią to co za zwyczaj w takich sytuacjach się robi – rozmawiają, słuchają muzyki, kłócą się, godzą. Postoje w zapomnianych przez Boga amerykańskich mieścinach również nie obfitują w wydarzenia, które chociażby aspirować mogłyby do miana przygód, a pozostawiona na stacji benzynowej karta kredytowa to najbardziej spektakularny zwrot akcji. Również wspominane przez bohaterów filmy nie są hitami wszach czasów znanymi każdemu amatorowi kina, więc wspólna zabawa w zgadywanki może być trudna. Dlaczego zatem warto wyruszyć z Kerry i Dillonem podróż bezdrożami Ameryki? Właśnie dlatego. Dostajemy tu bowiem 71 min Ameryki nie atakowanej przez kosmitów, zombie ani godzillę. Próżno tu szukać bohaterów, którzy odmienili losy ludzkości (czy choćby nawet swoje własne). Film ten to hołd dla amerykańskiej prowincji pokrytej gęstą siecią „smutnych autostrad”, gdzie krzyżują się losy amerykańskich everymanów. Blue Highway to film o przeciętności, jednak w tej przeciętności wybitny. Bo nie potrzeba egzotycznych miejsc ani ekstremalnych przygód by dobrze się bawić. Wystarczą przyjaciele, dzielący z nami trudy podróży przez życie. Ocena: 3,5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Wszystkie odloty Cheyenne’a (reż. Paolo Sorrentino). Cheyenne to podstarzały, hipochondryczny i egocentryczny dinozaur rocka, zupełnie nieprzystosowany i niepogodzony z otaczającą go rzeczywistością. Cóż zatem lepiej zrobi melancholijnemu i pogrążonemu w depresji bohaterowi niż podróż. Przyczynkiem do niej staje się śmierć ojca i powierzone synowi dość makabryczne zadanie odszukania ojcowskiego oprawcy z Oświęcimia. Jako, że Cheyenne nie przepada za lataniem, wynajmuje on samochód i wyrusza w Amerykę. Czy podroż pozwoli mu przełamać własne ograniczenia? Czy jego polowanie na nazistów zakończy się powodzeniem? Obraz o niezaprzeczalnym uroku i klimacie budowanym przede wszystkim przez karykaturalną i przerysowaną postać Cheyenne’a, który na jakimkolwiek tle by się nie pojawiał wygląda wręcz surrealistycznie, powodując u widza niekontrolowane ataki śmiechu. W tej roli fenomenalny Sean Penn, który za tę brawurową kreację zasługiwał moim zdaniem na Oskara. Dodatkowo, odpowiedni klimat filmu zapewniają oprawa muzyczna, nawiązująca do postaci Cheyenne’a – rockowe hity z dawnych lat, a także amerykańska preria. Jeden z najpopularniejszych filmów drogi ostatnich lat. Ocena: 4,5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Droga (reż. John Hillcoat). Koniec jeszcze nigdy nie był tak ostateczny. Z niewyjaśnionych przyczyn ziemia przestaje rodzić. Wszystkie rośliny i zwierzęta umierają, a ludzkość staje w obliczu zagłady. Pytaniem nie jest czy, lecz kiedy każdego z cudem ocalałych spotka śmierć. Wbrew tej bezlitosnej wizji ojciec wraz z synem ruszają w niebezpieczną podróż na wybrzeże z nadzieją odnalezienia tam choć cienia szansy na przetrwanie. I właśnie słowa nadzieja i przetrwanie są w obrazie tym kluczowe. Aby przetrwać trzeba się przemieszczać, po drodze natykając się na odartych z nadziei i resztek człowieczeństwa ludzi, którzy odrzucając wszelką moralność kierują się darwinowską zasadą ewolucji, zgodnie z którą przetrwają jedynie najsilniejsi. W tym zdehumanizowanym świecie, gdzie jak nigdy człowiek jest człowiekowi wilkiem, bohaterowie podejmują desperacką walkę o własne życie, lecz także o zachowanie resztek tego, co w ludziach dobre i szlachetne. Brawurowa ekranizacja powieści Cormaca McCarthy’ego nic nie traci z mrocznego klimatu książkowego oryginału. Post-apokaliptyczne, pozbawione życia w jakiejkolwiek formie, krajobrazy pięknie współgrają z życiem i nadzieją powoli opuszczającymi gatunek ludzki. Ocena: 5/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Ale jazda (reż. Bob Gale). Film reklamuje się jak dzieło scenarzysty kultowego Powrotu do przyszłości. Zwykle zabiegi takie nie świadczą zbyt dobrze o poziomie twórczości, w tym wypadku jest jednak inaczej. I choć Ale jazda pełna jest nawiązań do Powrotu sama także tworzy nową jakość. Główny wątek fabuły obraca się wokół Neala – stojącego u progu dorosłego życia młodzieńca, który nie koniecznie ma jednak na nie pomysł, w przeciwieństwie do swojego ojca, który zaplanował już dla swej pociechy karierę prawniczą. Nie przekonany do tej idei bohater przyjmuje od tajemniczego nieznajomego zlecenie dostarczenia przesyłki, chcąc w drodze przemyśleć swoje życie. W tym momencie do akcji wkraczają nadprzyrodzone siły w postaci Granta (w tej roli bezbłędny Gary Oldman), chcącego dać chłopakowi niezapomnianą lekcję życia. Jedno jest pewne, po przejażdżce nieistniejącą na mapach międzystanową nr 60 nic nie będzie już takie samo. Film składa się z kilku luźno powiązanych ze sobą postacią Neala przypowieści, które choć nie są zbyt intelektualnie wymagające, skłaniają do dalszych przemyśleń. I choć niektórych irytować może to jak z każdej opresji nieomylny bohater wychodzi bez szwanku, i jak w każdej moralnie jednoznacznej sytuacji widzom serwowane jest „na srebrnej tacy” słuszne rozwiązanie, film bawi, a przy tym uczy, co we współczesnym kinie jest coraz rzadszym połączeniem. Ocena: 4/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Świat jest wielki, a zbawienie czai się za rogiem (reż. Stephan Komandarev). Jeżeli podróż to tylko przez Stany, najlepiej kabrioletem. Z tym stereotypem walczy film Komandareva. Oto bowiem w wyniku wypadku drogowego śmierć ponoszą rodzice Alexa, on sam traci zaś pamięć. Z odsieczą przybywa dziadek bohatera, który postanawia odświeżyć pamięć swego wnuka podróżując tandemem po Bułgarii – kraju z którego Alex się wywodzi. Sentymentalna podróż po bułgarskich bezdrożach, historia dramatycznej ucieczki rodziny z komunistycznego kraju oraz nauka gry w backgammon pomagają Alexowi odnaleźć się w nowej sytuacji. Przepiękne bułgarskie plenery, doskonała kreacja Miki Manojlovića, jako energicznego dziadka, bałkańskie klimaty, a przede wszystkim rozliczne nawiązana i alegorie backgammonowe sprawiają, że film ogląda się bardzo przyjemnie, a wzruszające i nieoczekiwane zakończenie zapada w pamięć na długi czas. Ocena: 4/5 Zobacz zwiastun na Youtube Zobacz profil filmu w IMDB Polubiłeś filmy drogi? Kliknij, aby zobaczyć trailer
Kup teraz na Allegro.pl za 60,98 zł - THIS MUST BE THE PLACE (WSZYSTKIE ODLOTY CHEYENNE' (13597816611). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! Wszystkie Odloty Cheyenne'A napisy plOpis FilmuCheyenne za sprawą jednego wydarzenia wyruszy w wypełnioną przedziwnymi zdarzeniami podróż życia. Odtwórz Wszystkie Odloty Cheyenne'A cda lektor pl w bardzo dobrej jakości. Na naszej stronie możesz odnaleźć dużo najlepszych produkcji filmowych. Dramat Wszystkie Odloty Cheyenne'A napisy pl wyprodukowano w 2011 roku w Francja / Irlandia / Włochy. Do Wszystkie Odloty Cheyenne'A cały film scenariusz stworzył Umberto Contarello. Wszystkie Odloty Cheyenne'A stworzył Paolo 2011Gatunek: DramatObsada: Sean Penn, Frances McDormand, Judd Hirsch, Eve Hewson You might like Julia Kent - Gardermoen - zobacz cały soundtrack z filmu Wszystkie Odloty Cheyenne'a (This Must Be The Place) wraz z teledyskami. This Must Be the Place (2011) – właśnie tak wyobrażam sobie rockmana na emeryturze, tak musi prezentować się gwiazda mająca w garści miliony serc, taka droga przeznaczona jest dla idoli, którzy często nie mogą sobie poradzić z demonami przeszłości. Jednym z tych nieszczęśników jest Cheyenne, główna postać obrazu, facet jedną nogą tkwiący w historii, drugą i to tak nie do końca w teraźniejszym świecie, to człowiek tak nieprzystosowany do współczesności, że gdyby jego życie zależało od podgrzania posiłku w mikrofalówce, dni do jego zakończenia można by liczyć na palcach. Tak z ciekawości i bez większego pośpiechu, podczas seansu spojrzałem na licznik... minęła godzina, druga czekała w kolejce. Wszystkie odloty Cheyenne'a to obraz z dynamizmem leniwca z werwą gorączkującego ślimaka, ale posiadający ten magiczny czynnik pozwalający zatrzymać widza przed ekranem, może nie każdego ale mnie tak. Odtwórca głównej roli Sean Penn, zrobił rzecz niebywałą. Zagrał człowieka, który na dłuższą metę powinien męczyć, denerwować, a wyszło tak, że im dalej w las tym lubimy postać jeszcze bardziej. Kiedy dowiadujemy się o jego „grzechach”, potrzebie zmian, motywację, możemy tylko przyklasnąć i pogratulować aktorowi zagrania tak dziwacznej, pięknej i ryzykownej kreacji. Podziwiać można podjęcia się przez twórców filmu, ciężkiego tematu, bez zbędnej ckliwości i zadęcia. Holokaust to tło dla prezentowanej historii, to odnośnik stanowiący początek wydarzeniom z którymi przyjdzie się zmierzyć następnym pokoleniom. 8/10 Kup teraz na Allegro.pl za 57,21 zł - THIS MUST BE THE PLACE (WSZYSTKIE ODLOTY CHEYENNE' (13598251039). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! David Byrne - wokalista Talking Heads Jak tworzyłem muzykę do filmu: Paolo przyjechał do Turynu, kiedy odbywałem tournée po Europie. Jego świetny film „Boski” (Il Divo) pokazywano niewiele wcześniej w nowojorskich kinach i otrzymał doskonałe recenzje, więc bardzo się cieszyłem, że go poznam. On i jego producenci powiedzieli mi, że pracują nad nowym projektem i zdradzili nieco szczegółów. Nie ujawnili całej historii, a jedynie nakreślili wątek ekscentrycznego gwiazdora rocka, prosząc, żebym napisał kilka utworów na ścieżkę dźwiękową. Pomyślałem sobie, że to bardzo ambitny krok, przejść od pięknego i niesamowitego, ale mało znanego włoskiego filmu do anglojęzycznej i najwyraźniej zakrojonej na dużą skalę produkcji. Przeczytałem scenariusz i dowiedziałem się, że Paolo zależy na trzech sprawach. Po pierwsze chciał, żebym wraz z moim zespołem, Talking Heads, zagrał na żywo utwór na potrzeby filmu, co nie było zbyt skomplikowane. Druga kwestia była częścią fabuły. Otóż główny bohater dostaje demo młodego wokalisty, autora piosenek i te utwory musiały naprawdę powstać, ponieważ postać grana przez Seana Penna słucha tej płyty, piosenka po piosence, podczas swojej podróży. Trudność polegała na tym, że mogłem je napisać, ale nie zaśpiewać, ponieważ ludzie rozpoznaliby mój głos. Wokal musiał brzmieć wiarygodnie i pasować do postaci młodego muzyka. Trzecia sprawa to była ścieżka dźwiękowa. Paolo przybliżył mi jej brzmienie prezentując przykładowe instrumentalne utwory, utrzymane w stylu współczesnej muzyki klasycznej. Jednak wycofałem się z tej opcji, ponieważ uważałem, że będę miał pełne ręce roboty z demo, które w filmie napisał i nagrał młody muzyk. Nie mogły brzmieć zbyt profesjonalnie, musiały sprawiać wrażenie trochę surowych. W scenariuszu Paolo wspominał o Willu Oldhamie, znanym też jako Bonnie Prince Billy, niczym o swoistym kamieniu milowym w muzyce, a chłopak z filmu, występując w centrum handlowym, śpiewa jedną z piosenek Willa. Spytałem więc Paolo aby poprosił Willa, żeby napisał piosenki. Nie był przekonany, ale ja poznałem Willa podczas mojej trasy, więc zasugerowałem mu, żeby się z nim skontaktował i dowiedział, czy Will nie byłby skłonny współpracować ze mną przy komponowaniu tych utworów. Paolo się zgodził i o dziwo Will powiedział, że spróbuje. Doszedłem do wniosku, że zanim zabierzemy się za pisanie piosenek i tekstów, prześlę Paolo kilka surowych wersji instrumentalnych oraz wokalnych, żeby sprawdzić, czy nadajemy na tych samych falach. Stwierdziłem, że tak będzie łatwiej, niż gdyby Paolo miał opisywać słowami, na jakiej muzyce mu zależy, ponieważ jest to bardzo trudne. Niektóre z nich się spodobały, więc wraz z Willem pracowaliśmy nad nimi, a resztę odstawiłem na półkę. I w ten sposób skomponowaliśmy wszystkie utwory oprócz jednej piosenki, do której cały tekst ułożył Will, co było ciekawe, ponieważ różnił się on diametralnie od tego, co ja bym napisał. Dlatego właśnie warto pracować razem - by stworzyć coś, czego nie udałoby się dokonać samemu. Potem musieliśmy znaleźć kogoś, kto w przekonujący sposób zaśpiewa partie wokalne, ponieważ młody aktor z Dublina, wcielający się w postać tego dzieciaka, nie miał zbyt dobrego głosu. Przez Myspace znalazłem irlandzkiego wokalistę mieszkającego w Nowym Jorku, który operował wysokim tenorem z ledwo dostrzegalnym irlandzkim akcentem. Sprowadziliśmy go do studia i zaśpiewał wszystkie piosenki z doskonałym efektem. W filmie zespół nazywa się 'Pieces of Shit', co mogłoby sugerować, iż jest to kapela punkowa, natomiast nasza muzyka jest utrzymana w zupełnie innym stylu. Uważałem, że nie będę najlepszym kandydatem do tego zadania, jeśli Paolo chce, żeby muzyka nawiązywała do twórczości The Cure, jako, że główny bohater był wzorowany na Robercie Smithie. Powiedział jednak, że nie na tym mu zależy, uważał, że Cheyenne'a bardziej poruszy muzyka, odmienna od jego dawnych utworów. Chodziło o to, żeby usłyszał coś, co przeniesie go w zupełnie inny wymiar. This Must Be the Place – prosta piosenka o miłości. Byłem wielce zaskoczony, że Paolo wykorzystał napisaną przeze mnie piosenkę This Must Be the Place jako tytuł. Kilka razy wspomina się o niej w filmie, raz jest zagrana, a ponadto słychać ją w tle w paru scenach, co było dużym komplementem. Według mnie to dość prosta piosenka o miłości. Na tyle, na ile ja byłem w stanie napisać piosenkę o miłości. Jest szczera, ale nie ma w niej słów, które słyszeliśmy już milion razy. Myślę, że porusza ludzi dlatego, iż wydaje się prawdziwsza niż bardziej dopracowane albo banalne utwory. Zagrałem Davida Byrne'a. Paolo poprosił, żebym wystąpił w kilku małych scenach i zagrał sam siebie, co oczywiście rodzi pytanie – jak mam to zrobić? Powiedziałem Paolo, że nie mam ambicji, żeby zostać aktorem, a on odpowiedział mi: "Ja nie chcę, żebyś był sobą, tylko żebyś zagrał Davida Byrne'a", co brzmiało jeszcze bardziej zawile! Podejrzewałem jednak, że Sean Penn będzie się mocno utożsamiał ze swoim bohaterem. W związku z tym miałem szansę osiągnąć zamierzony efekt, po prostu reagując na to, co mówi. Tworzymy z Cheyenne’em dość dziwaczną parę, a pomysł, iż moglibyśmy się przyjaźnić nie jest aż taki naciągany. Muzyka Iggy Pop „The Passenger” – (czas trwania utworu) „Był już ojcem chrzestnym punk rocka. Był rockowym straceńcem rzucającym się na oczach widzów na leżące na scenie szkło z potłuczonych butelek. Ćpunem skazanym na niechybną śmierć. Symbolem udanego powrotu z piekła uzależnienia. Był autorem wielkich klasyków muzyki rockowej. Był aktorem oraz - rzekomo - inspiracją dla komputerowej animacji Golluma w filmie "Władca pierścieni". Był nawet twarzą kampanii reklamowej brytyjskiej firmy ubezpieczeniowej” - pisał Robert Sankowski przy okazji nowej płyty artysty. The Passenger jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów wszech czasów, coverowany m. in. przez Siouxsie and the Banshees, o których jeszcze usłyszymy w kontekście tego filmu. Gavin Friday „Lord I’m Coming” – „Irlandczyk. Artysta. Germanofil. Wokalista. Nonkonformista. katolik.” Wszystko to są nieodłączne aspekty Gavina Fridaya i nieprzypadkowo „katolik” pisany jest z małej litery. Lord I'm coming to egzystencjalny psalm na orkiestrę, antypopowa kompozycja pełna głębi. Utwór pochodzi z płyty „catholic” wydanej w 2011 roku. W ostatnich latach twórczość Gavina Fridaya zdominowana była kinem, ścieżkami dźwiękowymi i teatrem, nic więc dziwnego, że wpływy katolickie przyćmione zostały bogatą mieszanką, inspirowaną tymi źródłami. Friday wzbogaca konwencjonalne utwory muzyczne o instrumentację, w której pobrzmiewa syntezator w stylu Davida Bowie’ego, energetyczne tematy science fiction, epickie smyczki i germańskie rytmy. Mantovani & His Orchestra „Charmaine” – Jednym z największych mistrzów muzyki zaliczanej do gatunku „easy listening” był Annunzio Paolo Mantovani. Mantovani dokonał czegoś niesamowitego umieszczając w latach 1955-66 na listach przebojów 28 albumów. Do największych przebojów w repertuarze Mantovani & His Orchestra należały: Charmaine, Moulin Rouge, Wyoming, Red Sails in the Sunset, Serenade in the Night. To za sprawą nowej aranżacji popularnej przedwojennej piosenki i wprowadzeniu wrażenia echa, przez niewielkie przesunięcia podzielonych na sekcje smyczków Charmaine stała się znakiem firmowy orkiestry na całym świecie. Piotr Kaczkowski wybierając perły muzyki rozrywkowej z lat 30. i 40. do składanki „Trzeszcząca płyta” vol. 1, zawarł na niej aż trzy utwory Mantovaniego i jego Orkiestry. Daniel Hope, Simon Mulligan „Spiegel Im Spiegel” – Znakomity utwór mistrza medytacji i ascezy Arvo Pärta zagrany wirtuozowsko przez skrzypka Daniela Hope’a i pianistę Simona Mulligana. Utwór był wielokrotnie wykorzystywany w innych filmach np. w melodramacie Isabel Coixet Elegia (2008), eksperymentalnym Gerrym (2002) Gusa Van Santa, Niebie (2002) Toma Tykwera, dokumencie Czekając na Joe (2003) czy Dowcipie (1996) Mike’a Nicholsa. A wirtuozowską grę Daniela Hope’a będzie można podziwiać 17 kwietnia w warszawskiej Filharmonii Narodowej. Trevor Green „This Must Be The Place” ¬– Mnogość instrumentów… Bogactwo dźwięku… Trudno uwierzyć, że odpowiada za to jeden człowiek. Trevor Green po mistrzowsku przeplata miłość do natury z pasją do muzyki, a po jego energetycznych występach publiczność zawsze głośno domaga się więcej. Kalifornijczyk Trevor Green rozpoczął swoją muzyczną podróż słuchając płyt takich artystów jak Pink Floyd, Neil Young czy Tom Petty, włączanych przez jego ojca. Kiedy Green zaczął komponować, wszedł na własną ścieżkę muzycznych odkryć, inspirowaną muzykami w rodzaju Jimiego Hendrixa, Paula Simona i Michaela Hedgesa oraz wielu innych. O swoim stylu Green mówi tak: „Zawsze pociągały mnie różnego rodzaju instrumenty. Przez lata zebrałem bogatą kolekcję i staram się wykorzystywać je w moich kompozycjach.” I dalej: „Grając jednocześnie na wielu instrumentach czuję muzykę przepływającą przez całe ciało i to nabrało dla mnie silnie medytacyjnego charakteru.” Tym razem zaaranżował utwór Talking Heads. Julia Kent „Gardermoen” – Wiolonczelistka grająca przez kilka lat z Antony and the Johnsons, czy formacją Rasputina, w końcu nagrała solową płytę pt. Delay (2007) na której jednym z utworów jest Gardermoen (najruchliwszy port lotniczy w Norwegii). Julia Kent określiła się jako niezależna artystka solowym debiutem Delay, uchylającym drzwi do świata jej intymnych emocji, rodzących się chaosie i zawirowaniach podróży. Krytycy docenili jej urzekająco melancholijne kompozycje, pełne przejmującego romantyzmu, określając je jako „niezwykle melodyjne i misterne.” Jónsi & Alex „Happiness” ¬– Fanom eksperymentalnego rocka i ambientu nie trzeba przedstawiać islandzkiego wokalisty zespołu Sigur Rós, Jónsiego. Utwór Happiness jest pierwszym, który powstał na płycie przygotowanej z jego życiowym partnerem Alexem. Słuchacze zachwyceni magicznym brzmieniem pisali: Ma tytuł happiness (szczęście), ale ja słuchając doświadczam dojmującego smutku. Jakbym opłakiwał utratę szczęścia. Brooklyn Rider „Achille’s Heel: II. Second Bounce” – Nowatorski, poszerzający granice stylistyki kwartet smyczkowy Brooklyn Rider łączy szalenie eklektyczny repertuar z porywającymi występami na żywo, co przyciąga tłumy fanów i zapewnia mu uznanie krytyków ze świata muzyki klasycznej i rockowej. Trudno nie zauważyć, że bardzo aktywnie się udzielają. Grali w Yo Yo Ma's Silk Road Ensemble, nagrali utwory Debussy'ego, komponują i wykonują własną muzykę, a nawet współpracowali z wirtuozem kemencze (perskie skrzypce), Kayhanem Kalhorem. Ostatnio wydali płytę zawierającą wszystkie pięć kwartetów smyczkowych Philipa Glassa. Gloria „This Must Be The Place” ¬– Do tego coveru, reżyser zaprosił szwedzką supergrupę muzyczną o wdzięcznej nazwie Gloria. Tworzą ją m. in. dwie uznane wokalistki jazzowe Sara Isaksson i Rebecka Tornqvist. Nino Bruno e le 8 Tracce „Every Single Moment In My Life is a Weary Wait” – Nino napisał tę piosenkę specjalnie dla Seana Penna. Zespół współpracował już wcześniej z Sorrentino przy jego pierwszym filmie One Man Up. The Pieces of Shit – zespół, który istnieje tylko w filmie W filmie ten punkowy jedynie z nazwy (gdyż muzyka jaką wykonują utrzymana jest w zupełnie innym stylu) zespół wykonuje aż sześć utworów. Muzykę skomponował David Byrne a słowa napisał Will Oldham (znany jako Bonnie Prince Billy). Piosenki zaśpiewał, znaleziony przez Davida Byrne na Myspace, Michael Brunnock – irlandzki wokalista tworzący w Nowym Jorku. Obsada SEAN PENN (Cheyenne) Wszechstronny, uzdolniony, ceniony przez publiczność i krytykę, nagrodzony dwoma Oscarami aktor i reżyser. Jego filmowym debiutem była rola w „Szkole kadetów” (1981). W 1989 roku po raz pierwszy współpracował z Brianem de Palmą na planie filmu „Ofiary wojny” oraz zagrał u boku Roberta De Niro w komedii Neila Jordana „Nie jesteśmy aniołami”. W 1993 roku za rolę w kolejnym filmie de Palmy, głośnym „Życiu Carlita” z Alem Pacino, otrzymał nominację do Złotego Globu. W 1995 roku stworzył przejmującą kreację w filmie Tima Robbinsa „Dead Man Walking. Przed egzekucją”, która przyniosła mu Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie, Independent Spirit Award, pierwszą nominację do Oscara i kolejną do Złotego Glob. W 1997 roku otrzymał najbardziej prestiżowe nagrody w Europie – w Cannes za rolę w „Jak jej nie kochać” Nicka Cassavetesa oraz Puchar Volpiego w Wenecji za występ w „Harmiderze” (1998). W 1991 roku debiutował w roli reżysera i scenarzysty filmu „Indiański biegacz” z Charlesem Bronsonem. Kolejny film, psychologiczny dramat „Obsesja” (1995) z Jackiem Nicholsonem, nominowany był do Złotego Lwa w Wenecji, a kryminał „Obietnica” (2001, ponownie z Nicholsonem) – do Złotej Palmy w Cannes i do Złotego Niedźwiedzia. Na przełomie lat 90-tych i nowego wieku aktor pojawiał się również w wielu znamienitych rolach. W 1997 roku wystąpił u Davida Finchera w „Grze” oraz u Olivera Stone’a w „Drodze przez piekło”, w 1998 w „Cienkiej czerwonej linii”, w 1999 – jako on sam w głośnym filmie Spike’a Jonze’a „Być jak John Malkovich” oraz u Woody’ego Allena w „Słodkim draniu”(nominacja do Oscara i Złotego Globu). W 2001 roku ponownie otrzymał nominację do Oscara i Złotego Globu za rolę tytułową w filmie „Sam” z Michelle Pfeiffer. Sean Penn, jako reżyser, wziął udział w nowelowym projekcie „11’09’01”, który wszystkim twórcom przyniósł nagrodę UNESCO w Wenecji (2002). W 2003 roku wziął udział w dramacie „21 gramów” Alejandra Gonzálesa Iñárritu (Puchar Volpiego w Wenecji, nominacja do Oscara i BAFTA) oraz „Rzece tajemnic” Clinta Eastwooda (Oscar, Złoty Glob, nominacja do BAFTA). W 2008 roku zagrał tytułową rolę w dramacie Gusa van Santa „Obywatel Milk”. Za tę rolę otrzymał Oscara. Z kolei w 2011 roku wystąpił w roli Jacka w filmie Terrence’a Mallicka pt.: „Drzewo życia" nagrodzonym Złotą Palmą w Cannes. FRANCES McDORMAND (Jane) W 1984 r. Frances zgłosiła się na zdjęcia do projektu braci Coen i tak otrzymała rolę w filmie „Śmiertelnie proste”, rozpoczynając w ten sposób ze zwariowanymi braćmi stałą współpracę, grając w wykręconej komedii „Arizona Junior” (1987). Następnie zagrała u Alana Parkera w „Mississippi w ogniu” (1988) zdobywając nominację do Oscara. W latach 90. występowała głównie w drugoplanowych rolach charakterystycznych. Wystąpiła u Roberta Altmana w „Na skróty” (1993). Dopiero w 1996 r., wcielając się w postać policjantki badającej sprawę porwania i morderstw w „Fargo” Coenów, zdobyła należne uznanie i szereg nagród, w tym Oscara, nagrodę dla twórców niezależnych, Independent Spirit Award oraz nominację do nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej. Jeszcze w tym samym roku otrzymała nominację do nagrody Emmy za występ w filmie „Hidden in America”. W 2001 wystąpiła w kolejnym filmie zrealizowanym przez braci Coen „Człowiek, którego nie było”. W 2002 zagrała u boku Roberta De Niro w dramacie kryminalnym „Dochodzenie”. W 2005 zagrała z Charlize Theron w dramacie „Daleka północ”, za występ w filmie nominowano ją do Oscara. W 2008 roku ponownie zagrał u braci Coen w wielkim przeboju „Tajne przez poufne” u boku George’a Clooneya, Brada Pitta, Tildy Swinton, Teda Jenkinsa i Johna Malkovicha. JUDD HIRSCH (Mordechai Midler) Nowojorczyk z urodzenia Judd Hirsch studiował w The American Academy od Dramatic Arts. Karierę rozpoczął świetnie przyjętym filmie telewizyjnym „The Law” (1974). Kolejnym sukcesem był udział w policyjnym serialu telewizyjnym „Delvecchio”. Od 1978 do 1982 roku trafił do popularnego serialu komediowego pt. „Taxi”, za rolę otrzymał dwie nagrody Emmy oraz 8 nominacji. Po „Taxi” grał główne role m. in. w: „Detective in the House” (1985), „Dear John” za który nagrodzono go Złotym Globem, wystąpił także w pięciu sezonach „Wzoru”, u boku Roba Morrowa i Davida Krumholtza. Judd był nominowany do Oscara, za poruszającą rolę psychiatry w dramacie Roberta Redforda Zwyczajni ludzie. W Oscarowym filmie Rona Howarda „Piękny umysł” (2001) grał mentora Russela Crowe’a, a w wielkim przeboju „Dzień niepodległości” (1996)był ojcem Jeffa Goldbluma. Ostatnio oglądaliśmy go w komedii „Tower Heist - Zemsta cieciów”. Recenzje/nagrody Uroczy i rozbrajający./ Hollywood Reporter Przezabawny i poruszający./ Variety Penn jest imponujący bez dwóch zdań. /Cine Vue Fantastyczne zwariowany./ This is London Wszystkiemu towarzyszy surrealistyczny klimat, którego źródłem jest bujający w obłokach bohater (znakomicie ucieleśniony przez Penna), będący – podobnie jak widz – obcym przybyszem w dziwnym świecie – i takim sposobem Paolo Sorrentino wnosi niespodziewaną świeżość i ironię do scenariusza. /Eye for film Film „Wszystkie odloty Cheyenne'a” olśniewa i zachwyca./ Na zmianę zabawny i sentymentalny, intrygujący i zajmujący – ale też pełen ludzkich emocji./ ScreenDaily Surrealistyczna i przedziwnie zabawna podróż przez Stany Zjednoczone./ Vancouver Sun W tym filmie liczy się tylko Penn, który jest w nim niezapomniany./ Showbiz Czarująca ekstrawagancja./ Wart obejrzenia, choćby dla wspaniałych scen z udziałem Davida Byrne’a./ Guardian Film „Wszystkie odloty Cheyenne’a” jest podróżą, nasyconą ekscentrycznym komizmem; to melancholijna wyprawa, w trakcie której bohater Penna pochłania nas bez reszty./ Time out Ekscentryczne kino drogi, po którym zachwyt utrzymuje się bardzo długo./ AFP Ten poruszający film został zrobiony specjalnie dla Penna./ RFI Penn powraca z jedną z najbardziej ekscentrycznych, dziwacznie cudownych kreacji w swojej karierze./Huff Post Entertainment Sean Penn i Frances McDormand w duecie są przezabawni./ Stopklatka Penn zagrał rewelacyjnie./ Wprost Reżyser o filmie Jak poznałem Seana Penna: Seana Penna poznałem podczas wieczoru zamykającego Festiwal Filmowy w Cannes w roku 2008, w którym on przewodniczył jury, a ja zdobyłem Nagrodę Jury za film „Boski” (Il Divo). Wyrażał się o moim filmie w takich superlatywach, że zacząłem fantazjować na temat pracy z nim na planie filmowym. I jak to bywa z amerykańskim marzeniem, zupełnie niespodziewanie się ono spełniło. Geneza, przyczyna, początek: Według mnie tematem każdego filmu powinien być niestrudzony pościg za tym, co nieznane, za tajemnicą - nie po to, by znaleźć odpowiedź, lecz by nie stracić z oczu pytania. Mam nadzieję, że zachowałem wierność podstawowej filozofii tego filmu: by skorzystać ze wszystkich możliwych narzędzi do stworzenia prostych, lecz pięknych obrazów, których głównym zadaniem będzie służenie bohaterom filmu. Mój bohater Cheyenne: Cheyenne jest dziecinny, ale nie kapryśny. Podobnie, jak wielu dorosłych, którzy nie pożegnali się z okresem dzieciństwa, nauczył się eksponować tylko czyste, rozbrajające i tolerowane cechy dziecka. Przedwczesne odejście ze sceny muzycznej, spowodowane traumą, zmusiło go do życia, w którym nie potrafi znaleźć sensu. Toczy się ono, oscylując pomiędzy nudą i lekką depresją. Cheyenne unosi się z prądem. A dla ludzi, którzy tak funkcjonują, ironia i niefrasobliwość to często jedyny akceptowalny sposób radzenia sobie z życiem. Ta postawa znajduje bezpośrednie odbicie w tym, jak jest postrzegany przez innych. Cheyenne stanowi autentyczne, mimowolne źródło radości. A gdy w filmie mówi naiwnie i niedbale, że „w życiu jest mnóstwo pięknych rzeczy”, prawie mu wierzymy. Wierzymy mu, ponieważ przemawia przez niego mały chłopiec, a każdy w głębi duszy znajduje pociechę w tym, że dzieci zawsze mają rację. Jego imię wybrałem, gdyż jest typowe dla gwiazdy rocka. Szukałem czegoś, co brzmiałoby autentycznie. Wzięliśmy jedną z najbardziej kultowych nazw w historii rocka, Siouxsie and the Banshees i zmieniliśmy ją nieco, uzyskując w efekcie Cheyenne and the Fellows. Czekając na odpowiedź od Seana Penna: Wysłałem mu [Seanowi] scenariusz, święcie przekonany, że na odpowiedź będę czekał miesiącami. Chodzą plotki, chociaż nie wiem, ile w nich prawdy, że Sean dostaje około czterdziestu scenariuszy miesięcznie. Gdy tylko mu go wysłałem, zacząłem rozważać inne rozwiązania, ponieważ szczerze mówiąc, wydawało mi się niemożliwe, żeby mój szalony plan zrealizowania w Stanach niezależnego filmu z aktorem, który niedawno zdobył Oscara, miał szanse powodzenia. Tymczasem 24 godziny później Sean Penn nagrał wiadomość na mojej sekretarce. Od razu pomyślałem, rzecz jasna, że to kawał. Jednak myliłem się i w środku nocy rozmawiałem przez telefon z Seanem Pennem, który powiedział mi, że scenariusz bardzo mu się podoba, a jego jedyne zastrzeżenie dotyczyło sceny, w której miał tańczyć. Według mnie można było bardzo łatwo rozwiązać ten problem. Miesiąc później pojechałem z moim scenarzystą i producentem do San Francisco na spotkanie z Seanem. Spędziliśmy razem cudowny wieczór, podczas którego Sean często zbaczał z tematu i sugerował różne pomysły na zagranie roli. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia: doskonali aktorzy zawsze wiedzą o wiele więcej na temat swojego bohatera niż reżyser czy scenarzysta. Sean Penn jest aktorem idealnym z punktu widzenia reżysera. W pełni szanuje twoją wizję, ale potrafi ją udoskonalić, co w połączeniu z jego niezwykłym talentem, pozwala mu zbudować postać o takiej autentyczności i głębi, której nie osiągnąłbym nawet, gdybym całe życie o tym myślał. Ze szminką mu do twarzy: Inspiracją do tego ekscentrycznego wizerunku był Robert Smith, lider grupy The Cure. W młodości widziałem kilka ich koncertów na żywo. A trzy lata temu znów wybrałem się na występ tego zespołu i okazało się, że pięćdziesięcioletni teraz Robert Smith, wygląda dokładnie tak samo jak w wieku dwudziestu lat. To był „szok”, ale pozytywny. Widząc go z bliska za kulisami, zrozumiałem, że w człowieku można znaleźć wiele pięknych i wzruszających sprzeczności. Stałem przed pięćdziesięciolatkiem, wciąż całkowicie utożsamiającym się z wizerunkiem, który z definicji należy do wieku dorastania. Jednak nie było w tym nic żałosnego. To było coś wyjątkowego, co – zarówno w filmach jak w życiu – budzi zachwyt: niesamowity, wyjątkowy i ekscytujący wyjątek od reguły. To niezwykłe doświadczenie powtórzyło się kilka miesięcy później w Nowym Jorku, kiedy w upalny, lipcowy dzień odbyła się pierwsza próba charakteryzacji i kostiumów z Seanem Pennem. Przed moimi oczami rozegrał się mały cud, gdy Sean Penn, przechodząc stopniową metamorfozę, najpierw przy pomocy szminki, potem mascary i stroju, a wreszcie sposobu chodzenia – naturalnego, a jednak innego niż na co dzień – stał się całkowicie nową osobą: Cheyenne’em. Między abstrakcją a stabilnością czyli: „Jane, czy zgadzasz się poślubić tego oto Cheyenne'a”? Muszę wyznać, że do tego "podtekstu" pożyczyłem sobie to i owo z relacji z moją własną żoną. To związek, w którym swoista abstrakcyjność mężczyzny jest rekompensowana przez nieugiętą solidność kobiety, która pozwala, żeby życie toczyło się bez traumatycznych wydarzeń i niepotrzebnych dramatów. Wraz z Umberto Contarello staraliśmy się wydobyć na światło dzienne ten kontrast pomiędzy abstrakcją i stabilnością w kontekście ironicznym. Żartobliwy klimat, panujący w relacji Seana Penna i Frances McDormand był w zasadzie zagwarantowany, ponieważ oni mają naturalny talent do rozśmieszania. Miałem ogromne szczęście, że Frances McDormand zgodziła się zagrać rolę Jane. By ją przekonać napisałem do niej list, w którym oświadczyłem, że jeśli odrzuci rolę, zmienię scenariusz i zrobię z Cheyenne'a kawalera albo wdowca. Taka była prawda. Nie potrafiłem sobie wyobrazić nikogo innego w roli Jane. Kiedy poznałem Frances, okazało się, że jest dokładnie taka, jak ją sobie wyobrażałem: to inteligenta i błyskotliwa kobieta z nieprzewidywalnym i niewyczerpanym zapasem poczucia humoru. Route 66 czyli podróż z Cheyenne’em drogą, której nie ma. Dość bezwstydnie i bezczelnie, chciałem zobaczyć wszystkie kultowe plenery filmowe, które sprawiły, że od dzieciństwa pokochałem tę pracę: Nowy Jork, amerykańską pustynię, stacje benzynowe, bary z długim kontuarem, odległą linię horyzontu. Wszystkie te miejsca przypominają sen, który wcale nie nabiera realizmu, gdy się w nim znajdziemy. W Stanach Zjednoczonych miałem niesamowite wrażenie, jakby rzeczywistość uległa zawieszeniu. Przedstawienie własnej wizji czegoś, czego nie zna się zbyt dobrze zawsze jest ryzykowne, a moja wiedza o Stanach Zjednoczonych, pomimo wielu podróży w głąb kraju, wciąż pozostaje wiedzą turysty. Jednak miałem usprawiedliwienie, ponieważ podróżowałem z Cheyenne’em, który wraca do USA po trzydziestu latach nieobecności. Obydwaj byliśmy turystami, tyle że z otwartym biletem powrotnym. Dlatego też ruszyliśmy na odkrywanie świata, który był opisywany nieskończenie wiele razy właśnie dlatego, że jest taki nieuchwytny i zmienny. This Must Be the Place Muzykę wybierałem, by posłużyć się określeniem z literatury kobiecej, kierując się sercem. Nie odczuwam już, jak kiedyś, potrzeby "racjonalizowania" muzyki. Chciałem ponownie przeżyć niezwykłe uczucia i pasję, jakich doświadczałem jako mały chłopiec, kiedy mój brat, starszy ode mnie o dziewięć lat, wprowadził mnie w świat wspaniałej muzyki rockowej. Ten okres w życiu spędziłem obsesyjnie analizując rocka, zwłaszcza Talking Heads i ich genialnego twórcę, Davida Byrne'a. Ośmieliłem się więc poprosić go o trzy rzeczy: pozwolenie na wykorzystanie utworu „This Must Be the Place” jako tytułu i motywu przewodniego filmu, napisanie ścieżki dźwiękowej i o to, żeby wystąpił w filmie jako on sam – David zgodził się na wszystko! Twórcy DAVID BYRNE Szkocki muzyk spod znaku new wave, muzyki eksperymentalnej i alternatywnego rocka. Ikona pop kultury. W latach 1975-1991 wokalista legendarnej formacji Talking Heads. Na swoim koncie ma także współpracę między innymi z Seleną, a także muzykami Morcheeby i Devo. W college’u powołał do życia grupę The Artistics z kolegą ze studiów, Chrisem Frantzem. Choć formacja nie przetrwała próby czasu i rozpadła się po zaledwie roku, to jednak obaj panowie stwierdzili, że wskazana jest dalsza współpraca z ówczesną dziewczyną Chrisa, Tiną Weymouth. W ten sposób powstał pierwszy skład zespołu Talking Heads. Był rok 1974. Trzy lata później do grupy dołączył multiinstrumentalista Jerry Harrison. Formacja istniała do 1991 roku i w tym czasie wydała osiem płyt długogrających. Równocześnie Byrne nawiązał współpracę z Brianem Eno, czego efektem był wydany w 1981 roku album „My Life in the Bush of Ghosts”. W 2008 roku wydali swój drugi wspólny longplay „Everything That Happens Will Happen Today”. W 1981 roku, ukazała się ścieżka dźwiękowa, którą artysta skomponował do filmu „The Catherine Wheel”. W 1984 roku, do kin trafił film „Stop Making Sense”, w reżyserii Jonathana Demme’a, będący zapisem koncertu Talking Heads. Całość przyćmił jednak Byrne, układając nie tylko choreografię, lecz także tworząc na scenie coś w rodzaju happeningu. W maju następnego roku ukazała się płyta „Music for The Knee Plays”, stworzona na potrzeby opery Roberta Wilsona „The Civil Wars: A Tree Is Best Measured When It Is Down”. W 1986 roku napisał scenariusz, wyreżyserował i zagrał w filmie „True Stories”, muzycznym collage’u na temat tradycyjnej muzyki amerykańskiej, lecz także wyprodukował większość wykorzystanej w filmie muzyki. W listopadzie 1987 roku, do sklepów trafił soundtrack do filmu Bernarda Bertolucciego „Ostatni Cesarz”, nad którym pracował także Byrne. Muzyka przyniosła mu zresztą Oscara. Na początku października 1989 roku artysta wydał swoją drugą płytę, „Rei Momo”. Dwa lata później ukazał się longplay „The Forest”. W 1992 roku ponownie stanął za kamerą reżyserując dokument „Île Aiye” oraz film z jego trasy koncertowej, „Between the Teeth”. Zbiegło się to w czasie z premierą jego trzeciego krążka – „Uh-Oh”. Dwa lata później do sklepów trafiła płyta zatytułowana po prostu „David Byrne”. Kolejny album pojawił się na rynku w czerwcu 1997 roku i nosił tytuł „Feelings”. W 2001 roku ukazała się płyta „Look into the Eyeball”. Dwa lata później powstał kolejny soundtrack Byrne’a – „Lead Us Not Into Temptation”. Nie minęło pół roku i do rąk fanów, trafił jego longplay „Grown Backwards”, na którym znalazły się także dwie zaadoptowane arie operowe. W następnym roku pojawił się gościnnie w nagraniu „The Heart's a Lonely Hunter” grupy Thievery Corporation. W 2005 roku muzyk założył własną stację radiową w Internecie, Radio David Byrne. Pod koniec roku, nawiązał współpracę z Fatboy Slimem, czego efektem był koncepcyjny podwójny album „Here Lies Love”. W 2009 roku pojawił się na charytatywnym albumie „Dark Was the Night”, którego cały dochód przeznaczono na walkę z AIDS. Na swoim koncie ma oprócz Oscara także Grammy i Złoty Glob. Jako członek Talking Heads – został wprowadzony do słynnej Alei Gwiazd. (na podstawie materiałów PAOLO SORRENTINO – reżyseria i scenariusz Urodzony w Neapolu pisarz i reżyser. W 2001 roku zrealizował swój debiut pełnometrażowy „One Man Up”, który znalazł się w selekcji Festiwalu Filmowego w Wenecji zdobywając trzy nominacje do nagród David di Donatello (Nagrody Włoskiej Akademii Filmowej zdobywając nagrodę dziennikarzy Nastro d’Argento za najlepszy debiut reżyserski. W 2004 roku, film „The Consequences of Love”, który trafił do konkursu na Festiwalu Filmowym w Cannes, został doceniony przez włoskich i międzynarodowych krytyków (film zdobył 5 nagród David di Donatello). Trzy lata później film Sorrentina ponownie trafił do konkursu w Cannes. Był to trzeci film reżysera „The Family Friend”. W 2008 roku po raz trzeci film Sorrentino, „Boski” (Il Divo) trafił do konkursu głównego zdobywając Nagrodę Specjalną Jury (Prix du Jury) oraz siedem nagród David di Donatello, był nominowany do Oscara za najlepszą charakteryzację. W 2010 roku wydał swoją pierwszą powieść pt. „Hanno tutti ragione”, która zakwalifikowała się do najbardziej prestiżowej włoskiej nagrody literackiej Premio Strega. „Wszystkie odloty Cheyenne’a” są czwartym filmem Sorrentino, pokazywanym w konkursie głównym w Cannes.
Młodość (film 2015) Reżyser i obsada, podczas premiery obrazu na 68. MFF w Cannes, 20 maja 2015 r. Młodość ( ang. Youth) − włosko - francusko - szwajcarsko - brytyjski komediodramat z 2015 roku w reżyserii i według scenariusza Paola Sorrentino. Zdjęcia kręcono w Szwajcarii ( Flims, Davos) oraz we Włoszech ( Rzym, Wenecja ).
Strona, którą próbujesz oglądać nie istnieje Czy wiesz, że... nasi użytkownicy każdego dnia generują nawet odsłon, a domena jest w top 10 najcześciej odwiedzanych stron w Polsce?
Wszystkie odloty Cheyenne'a. This Must Be the Place. 2011. Mordecai Midler. Milczący świadek. Silent Witness. 2011. Saul Rubin. Zobacz pełną filmografię .
Ilustracja zastępcza Doskonała komedia z genialnym Seanem Pennem już od 16. marca na ekranach kin! "Porywający", "wyśmienity", "na przemian – prześmieszny i wzruszający" – ten film to popis genialnego aktorstwa, dwukrotnego zdobywcy Oscara – Seana Penna. Trudny do rozpoznania pod burzą kruczoczarnych włosów, z uszminkowanymi na czerwono ustami Sean Penn zachwyca rolą ekscentrycznego rockmena. Tytułowy Cheyenne za sprawą jednego wydarzenia wyruszy w wypełnioną przedziwnymi zdarzeniami podróż życia i przekona się, że największy życiowy odlot, wciąż jest jeszcze przed nim. Najnowszy film Paolo Sorrentino wzbudził olbrzymie emocje w Cannes i otrzymał jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień festiwalu. Mieszanka fantastycznego humoru i gorzkiej ironii tworzy w filmie prawdziwie rockandrollowy emocjonalny koktajl. . 440 264 89 322 145 203 370 208

wszystkie odloty cheyenne a 2011 cda